Cieszę się, że kiedy postanowiłem nauczyć się telegrafii, nie wiedziałem, że istnieją na to różne metody. :)
Na stronie Łukasza SP8QED przeczytałem, że jeśli przerobię materiał
solidnie i ściśle trzymając się poleceń, to jestem w stanie opanować
telegrafię w ciągu 3 do 6 miesięcy (w stopniu podstawowym). Po czterech
miesiącach solidnej nauki umiałem bez wysiłku odbierać wszystkie
potrzebne znaki i samodzielnie wyszedłem w eter.
Metoda jest bajecznie prosta. Polega na tym, że dwa razy dziennie
trenujemy po około 30 - 45 min odbiór znaków,
które generuje losowo program komputerowy. Każdy kolejny poziom
zawiera dwie-trzy nowe litery (bądź cyfry, czy też znaki specjalne).
Na początku używałem płyt CD z nagranymi lekcjami, w trakcie nauki
zakupiłem swój pierwszy komputer i przesiadłem się na program
QEDkey, używałem też
czasami MMorse'a, ale oba te programy są bardzo podobne. Rano ćwiczyłem
45 min, wieczorem 30 min (albo odwrotnie, już nie pamiętam ;)).
Zasada była taka: ŻADNYCH OPUSZCZANYCH LEKCJI i tego się trzymałem.
Jeśli było trzeba, wstawałem o 5 rano i ćwiczyłem żeby wyrobić się
przed innymi zajęciami.
Druga zasada brzmiała: NIE przechodź do następnych lekcji, jeśli
obudzony w nocy o północy, nie będziesz w stanie odbierać
automatycznie tego co się nauczyłeś do tej pory.
I to jest cała tajemnica sukcesu: systematyczność i wytrwałość połączona z dyscypliną.
Zdarza się kryzys, jakieś gorsze samopoczucie i wtedy można wyjątkowo
lekcję skrócić lub nawet opuścić, ale mam tu na myśli sytuacje wyjątkowe. Przez cztery miesiące chyba
tylko raz, czy dwa razy opuściłem lekcję.
Uczyłem się telegrafii z zapisem i taki sposób polecam. Wymienię jego trzy zalety:
1. Jestem w stanie łatwo sprawdzić jakie błędy i jak dużo ich popełniam.
2. Jeśli w przyszłości uznam, że chcę brać udział w
zawodach szybkiej telegrafii, umiejętność taka jest niezbędna - w takim
wypadku warto pomyśleć o nauce zapisu skrótowego (stenografia),
ale dopiero jak opanuje się cały alfabet. Nie będzie z tym problemu,
jednak podczas nauki należy raczej używać normalnego pisma małymi
literami, bądź klawiatury - próba nauki zapisu skróconego
jednocześnie z nauką telegrafii spowoduje niepotrzebny, dodatkowy stres
i wysiłek dla organizmu.
3. Kiedy warunki odbioru są słabe (QRM/QRN) i/lub tempo
nadawcy jest bardzo wolne, z błędami i nieproporcjonalnymi przerwami,
umiejętność automatycznego zapisu jest bardzo cenna. W takim przypadku,
na całkowitym luzie zapisuję niektóre tylko litery i potem rzut
oka na kartkę pozwala mi zrozumieć sens odebranego tekstu.
Odbiór na słuch jest wtedy dość męczący, a czasem wręcz
niemożliwy.
Moim zdaniem systematyczność i dyscyplina są kluczowe, bez względu na
to jakiego programu czy metody używamy. Bardzo dobrze jest urozmaicać sobie
naukę, pod warunkiem że jej forma nie staje się ważniejsza od
treści. Widzę analogię do nauki gry na instrumencie muzycznym, pewien
wysiłek jest niezbędny, trzeba pokochać nawet te ćwiczenia,
które są niewygodne, w innym wypadku nie osiągniemy celu lub
bardzo wydłużymy do niego drogę.
Etap drugi.
Kiedy już poznałem wszystkie znaki, w dalszym ciągu ćwiczyłem
odbiór w coraz szybszym tempie. Często korzystałem z metody
polegającej na ustawianiu tempa o 5 wpm, a nawet o 10 wpm wyższego niż
to w jakim byłem w stanie komfortowo odbierać. Zwykle wystarczyło
kilka/kilkanaście minut takiego wysiłku, po czym wracałem do prędkości
komfortowej, zauważając że poprzeczka moich umiejętności regularnie
idzie w górę. Na tym etapie korzystałem też z innych
programów, takich jak: G4FON, NuMorse i lcwo. Po około trzech
latach treningu odbierałem tempo 40 wpm z
zapisem, musiałem nauczyć się stenografii (której sam czasem nie
byłem w stanie rozczytać ;)). I wtedy przeczytałem książkę The Art
& Skill of Radio-Telegraphy, z której ku mojemu zdumieniu
dowiedziałem się, że emisję tę można odbierać na słuch (!).
Kolejna zasada którą bym dodał brzmi: jak tylko poznasz
wszystkie znaki, wyrzuć długopis i odbieraj tekst logiczny na ucho. Na
początku wyrazy składa się literka po literce, z czasem następują
przełomy i zaczynamy słowa słyszeć podobnie jak w zwykłej mowie.
Jednocześnie wzrasta nasze tempo odbioru co bardzo pomaga, bo im
większa prędkość, tym łatwiej czytać. Trudno jest słyszeć całe wyrazy w
tempie np. 20 grup/min. Pod tym względem telegrafia jest bardzo
wdzięczna, im dłużej ćwiczymy tym bardziej robimy to na większym luzie
i jednocześnie w szybszym tempie. Frajda jest niesamowita.
Osobiście jestem miłośnikiem szybkiej telegrafii odbieranej
na słuch, lubię też "robić" ciekawe kraje i stacje, ale w tym hobby każdy znajdzie coś dla siebie.
Niektórzy zostają znakomitymi contestmenami, inni preferują
łączności QRS np. na kluczu sztorcowym czy półautomatycznym.
Inni startują w zawodach szybkiej telegrafii (HST), polują na DX-y itd. -
możliwości jest na prawdę bardzo dużo. Warto spróbować się w
każdej z tych dziedzin i odkryć to co nas najbardziej interesuje. Dla mnie każda osoba znająca
telegrafię, nawet w najwolniejszym tempie jest jest kimś wyjątkowym i wcale nie przesadzam.
Wraz z nauką odbioru trzeba pamiętać, że bez względu na to jakiego
urządzenia kluczującego używamy - klucza sztorcowego, buga,
manipulatora, czy klawiatury, nadajemy przede wszystkim dla naszego
korespondenta. To on ma mieć komfort odbioru, a więc nasz przekaz musi
być jak najbardziej poprawny. To jest oddzielny temat, powiem tylko że co innego jest, gdy umawiamy
się z kolegą na paśmie po to, by razem potrenować i wtedy zakładamy, że
mogą zdarzać się błędy i powtórki, a co innego gdy prowadzimy
"zwykłą" łączność - wówczas należy nadawać w takim tempie, w jakim
będziemy w stanie robić to poprawnie, a nawet w miarę bezbłędnie z
szacunku dla naszego korespondenta.
Powrót na stronę główną